najpiękniejszy gabrysiowy rozczochraniec po drzemce <3
zasnęłam dziś grubo po północy z żebrami obolałymi od mocnych kopnięć mojej fasolinki . obudziłam się chwilę po drugiej z okropnymi mdłościami , dreszczami i zawrotami głowy . kilka głębokich oddechów i spacer po pokoju pomogły mi nieco dojść do siebie , ale jako , że miałam pewność , że jeszcze nie zasnę zaczęłam grać w odgrzebaną fejsbukową grę . zgłodniałam . wybiła trzecia trzydzieści , a ja wciskałam w siebie czekoladowego batona i paczkę krakersów ( pokruszonych , bo gabrysia trzy razy rzuciła nimi o ziemię. przez przypadek oczywiście ! ) . czekolada pobudziła moje i tak już nadaktywne dziecko ,mam wrażenie , że rozerwie mnie od środka , wydostanie się przez powłoki brzuszne zupełnie jak w 'obcym' , a później odgryzie mi głowę , bo to niemożliwe , by moja maleńka córeczka miała w sobie tyle siły , żeby skopać mnie z taką siłą . przecież miała być kruszynką ! nie wspomnę już , że po krakersach odezwała się zgaga , ani , że gabrysia budzi się średnio co dwie godziny mamrocząc coś o syropie , murzynach i dorze , co się dzieje w tej jej główce ?! czekam cierpliwie aż powieki zaczną mi ciążyć , aż fasolka skuli się i zacznie odpoczywać , ale chyba ani na jedno , ani na drugie nie mam co liczyć . morfeusz zdaje się nie porwie mnie już dzisiaj w swoje objęcia , a moje małe rozwydrzone prędko się nie uspokoi . i mogłabym zrobić coś pożytecznego , uzupełnić wpisy w pamiętniku , przeczytać mądrą książkę , ba ! nawet pomalować paznokcie . zamiast tego pogłębiam swój zakupoholizm wyszukując na ebayu jakiegoś cuda do słodyczkowego pokoju . jest mi strasznie !