nie śpię po nocach i zastanawiam się jakim cudem nadal funkcjonuję . o 22 oczy same już mi się zamykają , ciężkie powieki opadają na policzki więc wciskam pod pachę karton soku i maszeruję do góry , do sypialni . zanim wgramolę się po 16 schodach , przykryję słodyczkę, ucałuję jej czoło i sama opatulę się po czubek nosa - przestaję być śpiąca . najpierw uparcie zamykam oczy , przekręcam się z boku na bok , próbując znaleźć pozycję , w której fasolinkowe stópki przestaną wciskać się w mój żołądek , aż w końcu poddaję się i włączam laptopa , czytam książkę , czy próbuję pobić kolejny diabelnie wysoki rekord w subway surf'ie . mija 23, 24 , 1, czasem nawet 2 , aż w końcu jestem tak zmęczona i zdesperowana , że rzucam wszystkim i kładę się na wznak wyobrażając sobie jak pięknie nam będzie , kiedy zamieszkamy już w czwórkę , sami , szczęśliwi , niezależni . myślę o liścikach , które Kuba będzie zostawiał mi przed wyjściem do pracy , o ciastach , które nauczę się dla niego piec , o nowym , parowym mopie , którego będę ( słowo honoru ! ) używać bardzo często , o pokojach dziewczynek , pastelowych ścianach i białym łóżeczku dla gabrysi . wtedy zazwyczaj nachodzą mnie refleksje o samej sobie , o tym jaka stałam się sumienna , odpowiedzialna i jaką świetną jestem mamą , żoną , ba! nawet córką jestem genialną ! przypominam sobie samej, że co za dużo , to nie zdrowo i próbuję wytykać sobie własne błędy , których nagle okazuje się być niesamowicie dużo ! nowo zdobyta wiedza i mieszanka ciążowych hormonów sprawiają , żepochlipuję nad swoim ciężkim losem , w międzyczasie 6 razy biegając do łazienki , bo musiałam usiąść , żeby nie zakapać łzami poduszki , więc fasola z żołądka przeniosła się na mój pęcherz . z oczami zapuchniętymi od płaczu włączam laptopa i czytam kilkanaście kawałów , które znowu doprowadzają mnie do łez- tym razem ze śmiechu . dochodzi 4 , a mnie z nadmiaru wrażeń boli gardło więc człapię 16 schodów w dół , parzę sobie zieloną herbatę i przeklinając wracam do góry znowu pokonując 16 schodów . przypominam sobie , że chodzenie po schodach pomaga przyśpieszyć poród , przynajmniej w ostatnich dniach i zaczynam zastanawiać się, czy w 25 tc chodzenie po schodach działa tak samo . przecież codziennie pokonuję te schody po kilka ( czasem kilkanaście ! ) razy więc mogłabym urodzić nawet dziś , tu i teraz ! zbiegam po 16 schodach w dół i budzę mamę z paniką w głosie . mama uspokaja mnie , że nie , nie urodzę , że chodzenie po schodach dobrze mi zrobi i żebym poszła spać . więc człapię do góry . tak , znowu po 16 schodach . wsuwam się pod kołdrę i od nowa szukam pozycji w której fasola ułoży się na tyle znośnie , by przy każdym oddechu nie targały mną mdłości . mija 5 , leżę z szeroko otwartymi oczami i nagle ... ' mama ! choooooodź ! mama! wyjmij ! mama gaba idzie ! ' jest 7:30 , gabrysia właśnie zaczyna swój dzień , ja razem z nią . odeśpię na starość , spoko .