gdzieś z tyłu głowy tańczą słowa mojej mamy . nauczyła mnie być silną i niezależną , bo przecież ludzie to samolubna rasa i nie można na nich polegać. wtedy pojawiłeś się ty .zdejmowałeś ze mnie tą siłę drżącymi palcami , rzucałeś niezależnością w kąt , tak długo , aż stanęłam przed tobą naga jak nigdy wcześniej. sukienka z moich słabości opadła bezszelestnie falując gdzieś przy kostkach . na rękach zaniosłeś mnie do łóżka i wtuliłeś siebie formując moje ciało w najmniejszy z możliwych kształtów . zmieściłam się gdzieś w zagłębieniu twojego ramienia muskając włosami obojczyk , płacząc ze szczęścia i błogiej bezbronności . poranną kawą i nocnymi pobudkami , by sprawdzić , czy spokojnie oddycham zabrałeś całą moją siłę rozkładając ją po kawałkach jakby była wzniesiona z klocków lego . a mimo to , kiedy patrzę dziś na nas , kiedy myślę o naszej przyszłości , wiem, że jestem silniejsza i bardziej niezależna niż kiedykolwiek . niesiesz mnie na rękach swojej miłości , potykając się i przewracając , tak niezdarnie , a tak pięknie .