Chyba dopadła mnie "zimowa chandra". Jezu, jak ja nienawidzę takiego uczucia. Siedzę w domu i nic poza narzekaniem nie robię. Kocham zimę, śnieg, a mimo wszystko czasami mam takie dni, że aby usiaść i płakać w poduszkę. Nic konkretnego się nie stało, z nikim się nie pokłociłam, a jednak! Mam ochote zabrać wszystkie słodycze w domu, odpalić jakiś film i się po prostu nimi wyyyyypełnić po brzegi(pomijając to, że zjadłam kanapkę z nutellą i omleta z nutellą - grrrubas, wiem.. ale przemyślałam oczywiście po fakcie). Czasu nie cofnę, także nie ma co się podłamywać i narzekać bo to bez sensu :)
Byłam dzisiaj na rozmowie o prace, w końcu, przecież złożyłam tyle podać, że brak słów, oddzwonili, prawie po 1,5 miesiąca. Jutro idę na próbe (w sumie to okres próbny trwa do 31.12) także możecie trzymać za mnie kciuki, może chociaż to pójdzie po mojej myśli. :)
Niedługo lecę do szpitala, jak wrócę to mam zamiar w końcu porządnie poćwiczyć, a wieczór spędzić miło z mym ukochanym.
Bilans(bez rewelacji...)
śniadanie: bułka, połowa z serkiem "turek" fitnes, albo jakoś tak :D, druga połowa z serkiem topionym w plasterkach
IIśniad: 2wafle cytrynowe, mandarynka
obiad: omlet czekoladowy z nutellą, kanapka z nutellą
dodatkowo: 2 mandarynki
DZISIAJ NIC JUŻ NIE JEM.