Wstaję radosna, wręcz latam pod sufitem, ale za chwilę ciśnienie spada-muszę zrezygnować ze spotkania z Kaśkami z powodu syberyjskiej zimy. W dodatku się dowiaduję, że ktoś sobie w kulki leci, czego się nie spodziewałam ani trochę. Spędzam cały dzień słuchając 2paca, by skończyć oglądając pierwsze z brzegu filmy jakie znajdę na komputerze. W towarzystwie kilku kanapek i jogurtu z czekoladowymi gwiazdkami. I zupełnie nie wiem, gdzie się podział mój dobry humor. Valentine's Day. Duszę się w atmosferze serduszek, czerwieni i wszechobecnej idealnej miłości. Chyba po raz pierwszy, ale zapewnie nie ostatni.