Wschód słońca z mojego przystanku. Chcę żeby było znów ciepło i jasno, mimo że te świecidełka z Góralskiej Chaty fajnie wyglądają gdy idzie się rano i ledwo widzi na oczy, bo myślami wciąż się jest w łóżku.
Tak, mamy rok 2013! Cieszycie się? To fajnie. Zazdroszczę, bo ja nie. Chyba nie nadaję się na imprezy Sylwestrowe, no chyba że skończą się przed północą. Zawsze strasznie przygnębia mnie ten moment, gdy jest północ i wystrzeliwane są petardy, fajerwerki. Ludzie składają sobie życzenia, rzucają się sobie w ramiona. "Szczęśliwego Nowego!" Dla mnie to jest tylko formalność, grzeczność. Chcecie sobie wmawiać że będzie lepiej? Dobra, jak chcecie, i tak w to nie wierzę. Każdy kolejny rok jest jeszcze gorszy. I tak, mam zły humor, jestem pierdoloną pesymistką i mam ochotę nie wychodzić z domu i nikomu się nie pokazywać. Nie mam siły na pobożne życzenia, zawsze brakowało mi wiary, by wizualizować swoje pragnienia. Może dlatego zawsze jestem w ciemnej dupie.
No ale nieważne. Uparłam się, że w tym roku ma być lepiej. Choćby było nie wiem jak źle. Ma być szczęśliwy. I nie obchodzi mnie, co ten rok z trzynastką na końcu planuje pechowego. MA BYĆ W KOŃCU DOBRZE. Dotarło?
Tak szczerze, to... Ten Sylwester nie był zły, było fajnie, śmiesznie, dużo alkoholu i wgl, ale ten poprzedni był znacznie bardziej udany. Szkoda, że nie da się powtórzyć niektórych rzeczy, cofnąć czasu, zatrzymać go lub przedłużać niektórych chwil w nieskończoność. Może to dlatego nie cieszy mnie Nowy Rok. Bo nie potrafię tego faktu przeboleć.
Gdybyś wiedział...
Oh, let's go back to the start