mam dziwną lukę w sobie, nie mówię o czymś fizycznym tutaj. Coś co sprawia, że nie czuję się jak inni. Wzbudza we mnie poczucie tego, że możliwe jest abym nie pasowała do własnej rodziny. Do ich zamkniętego świata, gdzie oni zanurzeni są po uszy a ja zamoczyłam tam tylko mały paznokieć. Zżera i gniecie mnie od środka myśl, że nie ważne jakbym się starała z kuli nie zrobię się nagle latawcem. Nie przypasuję się do nich, nie będę pasowała do nich. Oni są kroplą z Antarktydy a ja ziarnkiem piasku z Sahary.