photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 15 GRUDNIA 2009

hmm.

fot. by laska.

Za pierwszym razem myślałem że to przypadek, po drugim zacząłem się niepokoić... posłuchajcie...

Ten dzień zapowiadał się niesamowicie od samego poranka. Dowiedziałem się, że odwołali mi zajęcia i mam wolne do weekendu, czyli 3 dni do przodu. Wstałem jakoś po 13, ogarnąłem się i wyruszyłem na miasto. Skoczyłem coś przekąsić i w trakcie jedzenia napisałem do swojej świeżej dziewczyny ( oficjalnie byłem z nią dopiero 4 dni ). Odpisała mi, że nie ma na dziś planów i możemy się spotkać koło 16 przy jej akademiku. Pomyślałem  no całkiem zacnie  wpałaszowałem resztę kebaba i zacząłem rozkminiać, co by tu dalej. Godzinę później stałem już pod recepcją jej dormitorium. Czekałem na nią całe 3 minuty i 40 sekund w siarczystym mrozie. Kurwa, było chyba z minus 20 stopni! Troszkę się zgniewałem, lecz widok jej twarzy zmienił całe moje nastawienie do tego chłodu. Przywitała mnie soczystym buziakiem i słowami witaj kochanie. Wyglądało to jakbyśmy mieli iść po prostu na spacer, ale w mojej głowie zrodziło się kilka ciekawych pomysłów, więc delikatnie zacząłem kierować ją w stronę kina. Po drodze prowadziliśmy dość wesołą konwersacje i nawet nie zauważyła, że weszliśmy do kina. Wybrała komedie, zakupiłem bilety, picie i oczywiście prażoną kukurydze. Seans był naprawdę wesoły, oprócz kilku dłuższych buziaków, byliśmy bez reszty pochłonięci filmem i rechotem z perypetii aktorów. Pamiętam, jak przy wyjściu z obiektu powiedziała, że bardzo jej się podobał film i że ją tam zabrałem. Następnym celem mym była restauracja. Nowo otwarty lokalik z niezłym wystrojem kolonialnym, wiał po trochu pustką. Kumpel mi mówił kilka dni wcześniej, że mają fajną kapele przygrywającą do kotleta i niesamowite steki- receptura prosto ze stanów  powiedział. Steki były naprawdę niewąskie, smaczniutkie rzekłbym. W lokalu zostaliśmy sami więc mała kapela podeszła bliżej naszego stolika i zagrała nam 2 całkiem fajne kawałki, pamiętam, że jednym z nich był Kiss to build a dream on Louisa Armstronga. Gdy wyszliśmy z knajpy, zaproponowała, że moglibyśmy pójść do niej do pokoju  mam dziś całe lokum dla siebie, dziewczyny wyjechały na jakąś wycieczkę  wytłumaczyła. W końcu ! Kurwa, ile ja na to czekałem! Gumki nosiłem w płaszczu już chyba z pół roku, aby przypadkiem nie ominęła mnie okazja. Ruszyliśmy więc w stronę jej akademika, z radosnymi buziami, bez trosk i zmartwień. Po drodze jeszcze zakupiłem jej bukiet pięknych, rozłożystych czerwonych róż. Ależ była zachwycona. Wydawało mi się, że nawet mroźne rumieńce mocniej poczerwieniały. Zatrzymaliśmy się na światłach, ona stała wąchając róże ( ciekaw jestem czy w ogóle coś czuła w takim syberyjskim powietrzu ), ja natomiast poszedłem wcisnąć przycisk. Ten pierdolony głupi przycisk z nagranym tekstem  chcesz przejść, naciśnij.... Wciskając zielony guzik usłyszałem z za pleców głośnie szuranie, tak jakby opon na zmrożonej jezdni i krzyk... Ten widok pamiętam do dziś z największymi szczegółami. Czarny mercedes owinięty dookoła latarni, w szaleńczo migającym świetle uszkodzonej żarówki. Płatki róż, porozsypywane wszędzie na śniegu i strumyk krwi mieszającej się z paliwem. Płynąc delikatnie otulał śnieg. I cisza... powiedziałem tylko- Kurwa! Znowu.

To było już dawno temu, skończyłem studia i od paru dobrych lat mam ciepłą posadkę w nieźle prosperującej firmie. Nie mam żony ani kochanki. Pozbierałem się już do kupy. Jestem prawiczkiem, lecz przyjemność kochania z sukcesem zamieniłem na hobby. Mam 47 lat, 14 ofiar na koncie i jeszcze mi się nie znudziło.

 

Z dedykacją dla Oli, która czasem rozumie...

Komentarze

pauliiisiiiaax33 hehe dzięki ;D . no ale tak mi sie podobało xDD ;)
pozdrawiam ;).
13/01/2010 19:02:30