A oto znów znajomy chyba już wszystkim Kuba. Niestety pani od której miał być wzięty kociak (z Canisu) najpierw przez tydzień coś kręciła, przychodziła do mojego taty do domu, potem my musialiśmy iśc do niej, a potem powiedziała, że kot nie jest jej, tylko jej kolegi, a on już obiecał komuś tego kociaka.
Trochę to durne jak dla mnie było, bo sama trzyma go u siebie w piwnicy :/
W sobotę jedziemy do schroniska na Paluchu po kociaka. Damy jakiemuś potrzebującemu maleństwu domek :]
I może w tym roku uda nam się wpaść wreszcie na mangowy konwent w Warszawie :]
A w maju mam nadzieję Iłża :] Czyli czasy pradawne, rycerze, damy i koniki :]