Tak, jak nie lubię żadnych nowych początków, kasowania blogów, zakładania nowych albo wracania na porzucone, tak tym razem miałam ochotę na jakąś małą rewolucję. Ale szybki rzut oka na archiwum wybił mi to z głowy. Sentymentalna się robię na starość.
Więc uznajmy, że ta kreska
jest takim oto sobie nowym początkiem, i wszyscy są zadowoleni.
Regularnie dwie albo trzy kawy dziennie. Gdzie jest mój magnez?
Chciałam tu jakieś giegieowskie cytaty wkleić, głównie Natalkowe, ale oczy mi się masakrycznie kleją. Ilość kawy jest wprost proporcjonalna do mojego zmęczenia, i zazdroszczę wszystkim normalnym ludziom, którzy mają na odwrót.
Wobec dziwnego przypływu tej sentymentalności muszę podziękować Natalce, że jest, przeprosić, że ją męczę swoimi kłopotami i powiedzieć, że to wszystko to bzdura, bo tak naprawdę jestem socjopatą. I knew, right?
Jak co roku moja miłość do października (możliwe, że to mój ulubiony miesiąc tak w ogóle) jest wystawiona na potężną próbę, jak to się kliszowo i bardzo-źle-brzmiąco mówi, życie mi daje w kość trochę.
>> dużo (choć ostatnio trochę mniej) zajebistej muzyki. Chopin. I różni kompozytorzy w wykonaniu Horowitza. Skłonna jestem wtedy wierzyć w jakieś niebo czy coś.
>> Unwound - October All Over. Jedyna słuszna październikowa piosenka.
>> The National - Mr. November. I listopadowa. Przed maturą też się przyda.