w Warszawie było fajnie i dziwnie, bo:
- znowu widziałam dorotę gardias (tym razem stała za mną w kolejce w h&m; głupio mi się zrobiło trzymając w ręku tylko majtki)
- powiedziałam Francuzowi, który był murzynem, że ten ochroniarz is a sucker
- Staszek, jesteś trzeźwy? bo my na lekkim rauszu
- szlauf prawie rymuje się z rausz
- w jazzowni nie grają jazzu
- kiedy ciążą ręce, to trzeba je włożyć do kieszeni, żeby nie ciążyły
- pomyliłam psa z lamą
- chciałam udawać Hiszpankę mówiącą po angielsku, ale mnie zdemaskowano
- kiedy potknęłam sie o studzienkę kanalizacyjną, to nikt nie złapal mnie w locie
- ...alejandroooooo!
- dostałabym mandacik, bo prawie przejechał mnie motor
- się opaliłam.
trzy tygodnie w cieplutkim miejscu, aloha, wrócę