tak, brawo
siedzę sobie, słucham nowo nabyte "kissology" i piję mega gorzką kawę, którą popijam colą. brawo. dwa razy w ciągu dwóch dni musiałam prasować (sic!) koszulę, więc w efekcie rozwaliłam deskę do prasowania. nie wiem, dlaczego nadal jest wszystko pogniecione. jak tak sobię piszę, to przypomniały mi się wszystkie moje blogi na onecie; niektóre były naprawdę żałosne. tato dzwonił z pytaniem, co chcę za moje zajebiste wyniki w nauce, a ja dużo rzeczy chcę i to tak trudno wybrać na poczekaniu. a tak w ogóle to czemu nie urodziłam się w USA? mogłaby być nawet alaska, nie wiem, kurna, alabama, sweet home alabamaaaaa!, pojechałabym do twin peaks, odwiedziłabym miejsca, gdzie zabijał jason z "piątku 13-ego", a po drodze looknęłabym na beverly hills i może załapałabym się na plan "90210", albo zaszłabym do domu toma cruise'a, zaadoptowałby mnie przypadkiem i przeszłabym na scjentologię. who knows. a tak to nie mogę zamówić sobie trampków, bo dowożą tylko na terenie stanów, poland sucks. jadę sobie jutro do łodzi na zakupy, nie wiem, co tam takiego jest, żeby robić zakupy, ale wrocław mi już wyłazi tu i ówdzie, więc oks
nie mogłam tej nocy zasnąć. coś mnie użarło w łokieć i przez trzy godziny oglądałam wróżki w tv, aż puścili "gdzie pachną stokrotki" i to mi przypomniało, że miałam ściągnąć drugi sezon
ej, wtf, coś białego pływa mi w szklance