Cześć!
Dzis lekki wpis o mojej pielegnacji paznokci, które rok temu były w opłakanym stanie: rozdwajały sie na końcach, a te co się nie rozwarstwiały wyginały sie wesoło ku górze. Nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić, bo nie chciałam wydawać kasy na drogą odżywkę Sally Hansen, a kiedy zapytałam dziewczyny, która jest kosmetyczką co mam z tym zrobić powiedziała "nie pokazuj mi tego!". Tak więc zostałam z moim problemem sama.
Pierwsze co zrobiłam to kupiłam tą galaretkową odżywkę z Essence, która pachnie prześlicznie, a paznokcie nawilża i natłuszcza. Zawiera prowitamine B5, a kapsułki które są zawieszone w środku to olej z migdałów. Odżywka działa na płytkę oraz na skórki.
Wertując fotoblogi natrafiłam na wpis o zastosowaniu siemia lnianego u Mojekosmetyki18, która opisywała kąpiel paznokci w ciepłym kisielku z siemia. I to było to! Odkąd mocze pazury raz czasem 2x w tygodniu rosną dłuższe, mocniejsze i szczęśliwe.
Podczas pobytu w Polsce w czerwcu zakupiłam też zachwalaną przez dużą liczbę ludzi odżywkę z Eveline - Paznokcie twarde i lśniące jak diament, gdyż moje paznokcie są strasznie miękkie i coś musi je wspomagać, zeby się nie wyginały, a także żeby coś je chroniło mechanicznie.
Jedyne nad czym teraz pracuje to nadanie im lepszego kształtu, bo zawsz marzyły mi się długie i prostokątne, chociaż teraz piłuje je na migdałki i też ładnie to wygląda, ale tylko pod warunkiem, że są pomalowane.
A Wy jak dbacie o swoje pazury? W jakie kolory lubicie je stroić?
Buziaki i powodzenia w poniedziałek!