Elo Kochane!
W ostatnim wpisie poskarżyłam się, że stan mojej cery jest hmm chujowy. Owszem jest. Przypomina mortadelę.
Byłam na 2h zabiegu oczyszczania twarzy u pani kosmetyczki. Naprawdę bardzo jej współczuje, że musiała tego doświadczyć. Zbieg składał się z: zmycia tapety, parówki i maseczki wyciągającej cały syf na światło dzienne, oczyszczania ręcznego, kawitacji, odkażania, zamykania naczyń krwionośnych, maseczki uspokającej i to chyba wszystko. Nie jestem dokońca pewna kolejności, ale chyba wszystko w miarę po kolei.
Cóż ból jak cholera, nie tylko po zabiegu, bo nakładanie tapety na drugi dzień do pracy też nie było za przyjemne. Nie mówię o spojrzeniach ludzi, bo dziub miałam tak spuchnięty, że dobrze, że mój facet ma 2 zmiany i mnie nie widział, bo prawdopodobnie wyrzuciłby mnie przez okno.
Zabiegi miałam 2, gdzie po drugim dnia nastepnego poszłam do lekarza GP wymusić na nim skierowanie do dermatologa, tak więc po pracy zmyłam tapete i taka spuchnięta poszłam spacerkiem do przechodni. I TERAZ CZĘŚĆ NAJLEPSZA! Mówię doktorowi Gupta, że mam dosyć pryszczy i wyglądu źle odżywiającego się i nie myjącego się 17 latka i chcę wyleczyć pryszczę i dostać skierowanie do dermatologa. On oczywiście, że skierowania mi nie da - i tu wskoczyła mu premia za to że nie odesłał mnie do specjalisty - oraz że najpierw musimy spróbować to wyleczyć z nim. Po drodze zdziwł się, że ja w tej przechodni jestem już rok, a wszystko powinno mu się w komputerze wyświetlić, po czym wpisał w Google ACNE i zaczął czytać co ma mi przepisać. ROZUMIECIE dostałam receptę od wujka dr Googla. Coś tam czytał i spoglądał na moją pryszczycę a mi szczęka opadala i opadała, po czym wyprosił mnie z gabinetu bo dostał ważny telefon. Koniec końców na recepcie był ISOTREX i doxycyklina.
Pani kosmetyczka powiedziała, że jeśli zacznę leczenie z pożal się Boże lekarzem to zabiegi odpadają, bo nie będzie wiadomo co pomaga, ale myślę, że za jakiś czas pójdę na kawitacje czy jakiś peeling. Planowałam jakies 3 czyszczenia i kwasy, ale wyszło jak wyszło i leczę się teraz farmakologicznie. Ale antybiotyk zaczynam od poniedziałku, bo dziś jeszcze wypiję sobie winka :3
Na zdjęciu ulotka firmy Clarena z której polecono mi serię kwasową (o dziwo coś tam działała, bo pojawiły się suche skórki już po zużyciu próbek!) no i żel z ziaji dostałam do mycia twarzy. Na wieczór Izotrex, jak smaruje to tak boli, że płaczę, rano krem z filtrem z Simple i 2 tony tapety. Planuje dokupić mydełko z Aleppo do mycia twarzy. Raz w tygodniu maseczka z glinki i różne dodatki do niej.
Mam dosyć tego ryja, starania się aby zjeść 2500 kcal dziennie, dbania o to co jem i sprzątania też mam dosyć. KAPUT!
Co u Was?