Dlaczego zaczynam od Audrey? Wydaję mi się, że z tego względu, że moim zdaniem była ucieleśnieniem perfekcji. Chuda, piękna i z klasą. Odkąd zakochałam się w niej bez pamięci ( po śniadaniu u Tiffany'ego ) stała się moją największą motywacją, obliczając, aby mieć figurę podobną do jej musiałabym schudnąć 5 kg, więc nie jest to wielki wyczyn.
Co jeszcze motywuje mnie do działania? Miłość. Więc zakochałam się w chłopaku: długie blond włosy, błękitne oczy, czarny strój i glany. Pasowalibyśmy do siebie, ostatnio nawet do mnie napisał. Tylko problem tkwi w tym, że matka natura obdarowała go cudowną posturą, bo ma bmi 14. Chudzi chłopacy wolą chude dziewczyny, prawda?
Zawiodłam. Koło moich ciężko wypracowanych 5 pojawiło się kilka 1 i 2.
Nienawidzę takich dni jak ten, kiedy muszę płakać do 4 ścian, kiedy jest pusto i cicho. Jak ja nienawidzę udawać, że jest dobrze i uśmiechać się do wszystkich. Jak ja nienawidzę "seethera" i piosenki Fur cue. Jak ja nienawidzę świadomości, że na świecie nie ma choć jednej osoby która byłaby w stanie mnie pokochać. Odczuwam tylko smutek i desperację.
Zaczynam od 1000 kalorii, żeby uniknąć napadów, które tak często towarzyszyły mi i mojej wiernej przyjaciółce - bulimii, ale koniec z tym czas odzyskać kontrole, choć nie isnieję już świat, który znałam.