Wojciechowe.
No bo moje oko więc jakże inaczej.
Potrzebuję jakiegoś czynnika, który wyciągnie mnie z jesiennej chandry. Wiem, że to banalne, standardowe i oklepane - jesienna chandra. Sama zawsze byłam pierwszą, którą wstrząsał śmiech na myśl o takich ludziach. Ale jednak - przyznaję się do winy. Takie coś faktycznie istnieje.
Zaczynam od fitnessu i upieczenia sernika. Jak nie zadziała, to... to pomyślę. Tudzież skorzystam z sugestii innych osób, których niestety na razie BRAK.
Co najzabawniejsze, nawet nie mogę zając sobie czasu szkołą, bo po prostu nie ma jak. Śmiech na sali. Absurd.
NIE MAM SIĘ CZEGO UCZYC NA POLSKI.
Pomocy.
Przepraszam za poziom intelektualny tego wpisu, ale myślenie jakoś mnie opuściło.
Mam ochotę zamknąc się z połową cukierni w pokoju i przeczekac do maja. Albo do świąt przynajmniej. Wtedy jest ładnie i kolorowo w sklepach.