Czerwcowe "Mam talent".
3 razy tak, a potem nas nawet w telewizji nie pokazali. Skandal.
Siedząc dziś na drugiej geografii, słuchając na jedno ucho Jacksona, pisząc opowieść o hipciu, który zgubił swoją mamusię, pieprząc bez sensu i smarując z Jigsą po ławce doszłam do trzech wniosków.
Simsy kłamią. Kotletów wieprzowych, ani łososia nie da się przyrządzić w 20 minut.
To po pierwsze.
Kiedy chodzi się zimą w samych legginsach to chyba musi być zimno w tyłek.
To po drugie.
A teraz po trzecie.
Słuchałam tego Jacksona i myślałam nad tym, co się stało z taką muzyką? Wszyscy wartościowi muzycy umierają. A nie ma ich kto zastąpić. Umarł Michael Jackson, Freddie Mercury, Luciano Pavarotti. Nie ma już Elvisa Presleya, Johna Lennona. Czy jest ktoś, kogo można by nazwac ich godnymi następcami? Nie.
Jesteśmy zewsząd atakowani Mandarynami, Gosiami Andrzejewicz czy też innymi Hannami Montanami. Nieważny jest teraz talent, głos czy po prostu genialna kompozycja piosenki. Głos da się przerobić. Amatorsko może każdy zrobić nawet w komórce, a profesjonaliści sprawiają, że nie jesteśmy w stanie rozróżnić czy jest to wersja oryginalna czy podrasowana. Faktem jest, że wszystko wychodzi potem na jaw na pierwszym lepszym Sopocie. Ale nikogo to nie zniechęca. Kompozycja piosenki też nie jest już ważna. "Bohemian Rhapsody" Queen'u zyskała sławę właśnie dzięki muzyce. nikt nigdy nie słyszał tak genialnego utworu. Dziś wystarczy, aby łatwo wpadała w ucho, była melodyjna i żeby było ją łatwo zaśpiewać potem w "Tak to leciało".
Co do tekstów... Wielu zarzuca Jacksonowi, że pisał o pierdołach. A on po prostu w każdej piosence mówił wprost co ma do powiedzenia. Jesli śpiewał o tym, że trzeba pomyśleć o ekologii - mówił to. Jeśli o zabójstwie małej dziewczynki - po prostu opowiadał tę historię. Nie rzucał tekstami w stylu "cierpienie, cierpienie, zapadam się w ciemność". Jego piosenki nie były tylko i wyłącznie o niespełnionej miłosci tak jak niemal wszystkie piosenki współczesnych wykonawców. Śpiewał O CZYMŚ. I absolutnie w to wierzył.
O tym, że każdy z wymienionych na porządku wokalistów miał talent, genialny głos i niezwykłą osobowośc sceniczną chyba wspominać nie trzeba. I chyba wszyscy się ze mną zgodzą. Bo niestety dziś, aby otrzymać określenie "jest niezwykle charyzmatyczny na scenie", trzeba w przypadku kobiety rozebrac się prawie do naga, w miarę rytmicznie wywijać tyłkiem i ruszac ustami do playbacku, a w przypadku faceta, odrzucać grzywkę z oczu i rzucac zalotne spojrzenia w kierunku ciężko zadufanych w nim nastolatek.
Oglądam ostatnio nałogowo stare clipy i słucham starych piosenek.
I dochodze do wniosku, że chyba się wyprowadzę do innego świata, bo ten mnie dobija. Względnie odłączę się od mediów, co też jest niewątpliwie jakąś opcją. Z tym, ż epozostają jednak ludzie, którzy są zgoła odmiennego zdania niż ja. Od nich odłączyć sie już łatwo nie jest. A w sumie - to wolny kraj, każdy może słuchac czego chce. Ja wolę genialnego Jacksona, inni blondynę wymachującą tyłkiem. Trzeba doprowadzić do "pokoju ziemskiego" jak to mawiał św. Augustyn (tak, zgadza się, lekcje języka polskiego poszerzają horyzonty).
Nieustannie odchodzą prawdziwe talenty i osobowości. Nie mają godnych zastępców. Jedynie marne podróby.
W związku z tym idę włączyć sobie "Bohemian rhapsody". W ramach bojkotu współczesnej muzyki.