Młodości to okres poznawania samego siebie, szukania celu w życiu, swojego miejsca na ziemi, kształtowania osobowości, poglądów, przygotowania do dorosłego życia. To czas podejmowania pierwszych poważnych decyzji, pierwszych porażek i zawodów miłosnych. Zabrzmiało poważnie. Ale przecież jest to również najcudowniejszy czas! Kiedy jesteśmy młodzi, w większości przypadków nikt jeszcze nie ma poważniejszych dolegliwości zdrowotnych, rodziny na utrzymaniu i nie martwi się o to jak zapłacić rachunki i czy wystarczy do pierwszego. To duży plus. Możemy śmiało próbować przeróżnych dla nas nowości, a kiedy popełnimy błąd, możemy całą winą obarczyć właśnie młodość. Możemy zwyczajnie poddać się chwili i delektować radosnymi uniesienaimy razem z przyjaciółmi. Jesteśmy niewinni, wolni, cały świat stoi otworem! Wydają się byś same ochy i achy, bycie młodym jest fajne! Doświadczone osoby zazwyczaj wspominają ten szaleńczy czas z uśmiechem na twarzy, lecz po chwili zastanowienia mówią też, że nie wrócili by do lat szkolnych. I tu zaczyna się konsternacja. Czy to aby na pewno taki świetny okres?
Jestem młoda, a więc powinnam się cieszyć czy może rozpaczać? Wnioskując jestem w najlepszym okresie swojego życia (starsi ludzie straszą, że potem będzie tylko gorzej) a jednak nie czuję się szczęśliwa. Targa mną niczym niezmącony niepokój o przyszłość, który skutecznie utrudnia poprawne funkcjonowanie mojej osoby. Przytłacza mnie myśl o dorosłości, już nie długo 'stanę na własnych nogach'. Nie kręci mnie to zupelnie. Jak tu cieszyć się i korzystać z życia, kiedy wisi nademną nieuchronne widmo matury? n i e d a s i ę. Zagubiłam się bez reszty i błądzę w ciemnym tunelu, który wydaje się bez wyjścia, szukając po omacku klamki, która otworzy przede mną jakiekolwiek perspektywy. Zabłądziłam w kraninie 'n i e d a s i ę' i mogę mieć tylko nadzieję, że tak jak Alicja znalazła wyjście z krainy Czarów tak i ja je w końcu odnajdę. Całe moje młode życie (a przeważnie znaczą jego większość) nie wiem czego chcę, czego tak naprawdę pragnę. Kładę się spać z tą niewiedzą, żeby na drugi dzień budząc się ją potwierdzić. Trochę to smutne. Smutne są też moje maturalne przygotowania, a raczej ich brak. Ogarnia mnie melancholia, czuję jak jej zimna fala zalewa minie od palców u stóp aż po sam czubek główki. Zaraz dojdę do wniosku, że całe moje życie jest smutne... a przecież to nieprawda! Trzeba tylko odnaleźć sposób na czerpanie radości z teraźniejszości i niemartwienie się tym co będzie kiedyś, tak TYLKO.
Pytanie na dziś: jak w wirze niepewności odnaleźć samego siebie w wizji przyszłości ? ot, taka zagadka (:
xoxo JM
Save me !
http://www.youtube.com/watch?v=b6vSf0cA9qY