I niedziela.
Najbardziej znienawidzony przeze mnie dzień tygodnia.
Praktycznie 0 wyjść, 0 rozrywki.
Zamulanko, że tak powiem.
Do tego geografia leży już na biurku i czeka, aż ktoś się za nią weźmie.
Rewelka!
Jedyną rzeczą, który trzyma mnie przy życiu to perspektywa, że prawdopodobnie w sobotę wybywam znowu na zdjęcia.
Mrrraauu... tylko, żeby wypaliło!
Buziaki Słodziaki, moje Kociaki! :*