No i znów wyjechał.
Zostawił mi błękit nieba,
kilka promieni słonecznych
i garść orzechów na pożegnanie.
A sam wrócił do burz i sztormów,
Do rzeczywistości, jego rzeczywistości.
--------
Od dłuższego czasu chciałam coś napisać, ale już chyba nie potrafię. Jeszcze niedawno przychodziło mi to z taką łatwością, a teraz coraz trudniej ubrać mi myśli w słowa. Kiedyś potrafiłam dobrać odpowiednie brzmienie i nawet przeciwstawne znaczenia w taki sposób, że sama dziwiłam się jak bardzo adekwatnie odnoszą się do rzeczywistości. Dzisiaj sięgając po długopis skreślam coraz więcej słów stwierdzając, że to nie to co miałam na myśli. Zaczynam czuć się jak pisarze romantyczni, którzy mówili że na papierze nie można oddać tego co się czuje, po pierwsze dlatego, że najpierw musi powstać myśl, która miałaby nazwać uczucie, a po drugie taką myśl trzeba jeszcze przenieść na formę słów pisanych, które w żadnym wypadku nie oddają pierwotnego przesłania. W obu tych procesach traci się zatem większość początkowo zawartego w uczuciu sensu i znaczenia.
Może więc nie powinno się przenosić uczuć na formę pisaną? Może nawet nie powinno się próbować wyrazić słowami, tego co czujemy? A może właśnie dla takich słownych nieudaczników jak ja powstały oklepane wzory wypowiedzi, w stylu „Kocham Cię”, „Tęsknię”, „Brakuje mi Ciebie”.
Koniec końców, te „schematy” wypowiedzi mają zawierać w sobie całą plejadę uczuć.... i tak na przykład kiedy czujemy, że świat wali nam się na głowę, bo ukochana osoba wyjechała, moglibyśmy napisać na przykład:
Bywają takie dni, że wszystko więdnie... Nawet plastikowe serduszka i chęć do życia.
Bywają dni, kiedy boli głowa, brzuch i nie chce się wychodzić z łóżka.
Bywają takie dni, kiedy trzeba zrobić wszystko na wczoraj.
Bywają takie dni, kiedy się tęskni i chciałoby się wszystko przespać.
Bywają dni, kiedy oczy bolą od komputera, choć znajomi się nie odzywają.
Bywają takie dni, kiedy za dużo się myśli i za dużo się czuje.
Bywają takie dni, kiedy zasypia się nawet nad najlepszą książką.
Bywają takie dni, kiedy nie potrafi się dostrzec ile dobrych rzeczy się zdarzyło.
Bywają takie dni, kiedy częściej spogląda się na obrączkę.
Bywają takie dni, kiedy łatwo można zostać złapanym na zamyśleniu.
Bywają takie dni, kiedy częściej uśmiecha się do własnych myśli niż do innych ludzi.
Bywają takie dni, kiedy chce się być samemu, bo nie można być z tym, z kim się chce.
Bywają takie dni, kiedy usilnie wyczekuje się dźwięku dzwonka.
Bywają takie dni, kiedy głos przez telefon nie wystarcza.
Bywają takie dni, kiedy z podnieceniem otwiera się drzwi kolejnym gościom skrycie licząc na zobaczenie oddalonej osoby.
Bywają takie dni, kiedy za dużo się je, jakby chciało się czekoladą nasycić brak słodyczy takich dni.
Bywają dni, kiedy mimo że świeci słońce, jest przeraźliwie zimno.
Bywają dni, kiedy nawet Ten u Góry żałuje, że ułożył je w ten, a nie inny sposób.
Bywają dni, których godziny dłużą się niemiłosiernie, a zegar zaczyna tykać w rytmie umierającego serca, coraz wolniej.
Bywają dni, kiedy przez to wszystko wygrywa się nawet w karty.
Bywają dni, kiedy jest tak dużo do zrobienia, że nie ma się czym zająć.
Bywają dni, kiedy nie dość, że nie czuję na sobie Twojego oddechu, to nie czuję nawet przy sobie Twoich myśli.
Bywają takie dni, kiedy tak rozpaczliwie potrzebuję Twojego widoku, że po przebudzeniu nie otwieram oczu przez godzinę licząc, że wrócisz we śnie. Bywają dni, kiedy bardziej niż zawsze czuję, że nie mogę Cię mieć.
Bywają dni, kiedy wcale nie chcę tego wszystkiego zrozumieć.
Bywają poniedziałki, kiedy zaczynam znów odliczać.
Bywają wtorki, kiedy tydzień wydaje się najdłuższy.
Bywają środy kiedy nabieram nadziei.
Bywają czwartki kiedy żegnam się z Tobą mówiąc „do zobaczenia jutro”. Bywają piątki, których przedpołudnie trwa co najmniej trzy razy tyle co popołudnie, wieczór i noc razem wzięte.
Bywają soboty, kiedy jestem po prostu szczęśliwa.
Zawsze natomiast są niedziele, kiedy wyjeżdżasz.
W przypadku powyższego tekstu pojawia się jednak kilka problemów.
Po pierwsze – objętość – coś takiego nie zmieściłoby się bowiem do SMSa.
Po drugie – gdyby chciało powiedzieć się to przez telefon, pewnie skończyłoby się na monologu podsumowanym w najlepszym wypadku słowami „ojej, jesteś słodka” lub kolejnym schematycznym stwierdzeniem na przykład „Kocham Cię”. No bo w sumie co można na takie wywody odpowiedzieć? Wszystko wyda się zbyt banalne.
Może więc jednak lepiej po prostu powiedzieć „Bardzo tęsknię”, cieszyć się, kiedy usłyszy się odpowiedź zwrotną w postaci krótkiego „Ja też tęsknię” i liczyć na to, że rozumiemy się na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że pod tymi oklepanymi półzdaniami kryje się dużo więcej, nie słów.... ale uczuć?