Byłem teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Nie ma szczęśliwszej osoby ode mnie. Miałem przy sobie moją kobietę. Nie potrzebowałem niczego więcej.
A ogólnie zaczęło się tak,że wieczorem przyszła do mnie Margaret, na jej widok zawsze uśmiech schodził mi z twarzy. Ale nie tym razem. Przeprosiła mnie i powiedziała,że już nie będzie się wtrącała w moje i Sary sprawy. Zobaczymy na jak długo.
Poszła do domu ,a ja od razu wskoczyłem pod kołdrę. Chciałem,żeby było już jutro. Tym szybciej zobaczyłbym moją Sarę. Około ósmej nad ranem zadzwonił mój budzik. Ucieszyłem się jak głupi. Wstałem, poszedłem na dół i zjadłem płatki z mlekiem. Umyłem zęby ,i włosy. Wypachniłem się i uczesałem jak przystało na ciacho. Ubrałem się w kamizelkę ze skórzanymi rękawami i czerwone spodnie. Wyszedłem przed apartament i poszedłem do hotelu Sary. Nie chciałem jej budzić pukaniem, więc kupiłem pokój obok jej i przedostałem się gzymsem. Wszedłem drzwiami od balkonu ,które miała uchylone i wskoczyłem jej do łóżka.
- Dzień dobry skarbie
- Damian! Co Ty tu robisz?
- Powinnaś na przyszłość zamykać balkon, chyba nie chcesz ,żeby ktoś wszedł i Cię zgwałcił ?
- Ty ?
- Ja ? Nie gwałcę.
- Ale seks uprawiasz.
- Już nie. Celibat zachowany dla Ciebie.
- Ach taak?
Sara złapała mnie za kurtkę i przyciągnęła do siebie. Zaczęła mnie znów całować tak jak się stało wczorajszego wieczora. Tym razem byliśmy sami w domu. Po chwili byłem już bez koszulki i z odpiętymi spodniami pod Sarą. Ona zaś siedziała na moim kroku i pochylała się do mnie do pocałunków. Moje dłonie zjechały na jej biodra, a później na krągły tyłeczek. Widać było,że jej się to podoba.
Sara zdjęła moje spodnie i zaczęła ręką wodzić po moich bokserkach. Obydwoje wiedzieliśmy jaki będzie finał dzisiejszego ranka. Ja w niej.