od tamtego dnia słońce wschodzi
i zachodzi bardzo nieporadnie
od tamtej nocy księżyc gaśnie nieporadnie
jakby miał zasnąć z wszystkim na dniach
a gaśnie jak gdyby mocował
całe życie z dniem
od tamtego czasu słońce nie pokazuje się
w południe wielki błazen któremu plunę pod nogi
niech ma błazen wobec którego wszelka
śmieszność wydaje się bezradna
wielki to błazen przed którym tańczę kilka
kości odsłoniwszy gdy noc zapadnie
("XIV. Tańczę, kilka kości odsłoniwszy" E. Tkaczyszyn-Dycki)
eufemiczny rozpad na najmniejsze cząstki
pyłki radości opadające na rozgrzane palącym żarem mokradła
liść na rwącym deszczu
czerwono-żółty i lekko zielony jeszcze
za szybko opadły ze słabej gałązki drzewa
spadająca gwiazda
o kilka sekund za późno
za wcześnie postawiony krok
zbyt późno postawiony krok
śmierć przepełniona życiem
życie po brzegi załadowane śmiercią
wewnętrzny rozpad poprzedzający powstanie na nowo
cyrkulacja upadków i wzlotów
Ikar o siedmiu życiach
Inni użytkownicy: roksana44blackpanther13asuka123andziapandzia97skurkiwaniecl0wk3yhhjsgosia9116colaoriginalxrooksana95
Inni zdjęcia: truskaweczki dorcia2700Róże patusiax395Kuchnia na pustyni bluebird11028382727283839297272727282 bez elbeeKrzewy cierniste bluebird11:* patrusia1991gdGrobla Olbrzyma hanusiek2025.07.12 photographymagicWspółodczuwanie mnilchas*** staranniemilczysz