sylwestrowe wygibasy, heeee
Laminowanie, redagowanie komentarza i wywiadu, powrót na ziemię. Zbliża się koniec beztroski, jeszcze tylko tydzień słodkiej laby... W następną środę o tej porze będę siedzieć w autobusiku w 11-godzinnej podróży do Wrocławia, peszek. Sesja, jeszcze większy peszek. Lenistwo... kaplica.
Powtarzamy scenariusz wrześniowo-październikowy i rozjeżdżamy się dla dobra ogółu. Jaki jest w tym cel nikt do końca nie wie, a jednak każdy jedzie. Najwyraźniej musi się kryć za tym jakaś głębsza sprawa, jakaś. Do świąt niedaleko, a wtedy znowu wrócimy do normy, bo jednak ta zatygodniowa norma, nie jest taką normalną normą. Ale damy radę, bo zawsze dajemy, a w szczególnym przypadkach od prawie 10 lat.
Miłego wieczoru!