Tak sobie siedzę opatulona we wszystkie koce jakie posiada moja rodzinka + w szlafroku z kawusią w moim kubku i łapią mnie takie rozkminy, że zaczynam się siebie samej bać, bo gdybym nie była sam na sam ze sobą od 24 godzin, to by tak nie było. Od godziny 17:00 wszystko się zmieni, przyjeżdża siostra z szwagrem i będziemy pichcić w kuchni cały wieczór :)
Boże, spraw, żebym obudziła się w niedzielę dwudziestego marca o 17:25 i miała już Go obok :*
MIŁEGO WEEKENDU! :)