"Nocy, które przespaliśmy, jakby nigdy nie było; pozostają nam w pamięci tylko te, w które cierpieliśmy, nie mogliśmy zmrużyć oka. Stąd suma naszych nocy jest sumą naszych bezsenności."
Pprzekręcasz się z boku na bok sto sześćdziesiąty siódmy raz w ciągu nocy, wierząc naiwnie, że tym razem będzie wygodnie, marzysz o nastaniu poranka tak intensywnie, że gdy ten w końcu nadchodzi masz wrażenie, że już go przeżyłeś. Strawiony przez własne myśli, przygnieciony marzeniami i rozczarowaniem obiecujesz sobie obudzić się innym człowiekiem. I faktycznie, po przebudzeniu spoglądasz w lustro i zdaje się, że to ktoś inny prowadził jeszcze przed dwiema godzinami zabójcze dialogi z samym sobą. To nie ty obiecałeś własnym koszmarom działanie i zmiany, nie ty składałeś wewnętrzne obietnice i nie ty w nie wierzyłeś. Okazuje się nagle, że scenariusz, który z dokładnością zegarmistrza układałeś w głowie nie ma szans się spełnić. Jakże podłe są takie noce.
Okazuje się, że kolejny raz wybrałam źle i aż wstyd mi niepokić własne wyrzyty sumienia!