Witam...
Psyche mam zryta dziś jak pole po przejechaniu całej batali cięzkich radzieckich czołgów bojowych... Sito z mózgo o jakim nawet Szwjcarzy nie śnili produkując swój ser, spadłem na dno na dno egzystencji, egzystencji moralnej, myślowej...
Poprostu dno, wbiłem się w ten mół bagienny az po same kolana, i macham tymi moimi recami bezradnie, jak ptak który próbuje odleciec a ma podcięte lotki, macham i macham i ani drgne...
A gdzie moja wolność pytam, niby ja zyskałem ale zyskując wolność otrzymałem ogromne piętno, niechce tej wolności nie teraz, mogłem dziś zrobić dla siebie wiele, pokazać jescze wiecej; spisałem się sam na straty, usuwam się w cień znikam, szarzeje...
Myśli tyle w głowie że nie sposób ich wyrazić, czy mieliscie kiedyś uczucie że robiąć jeden mały krok możecie zyskać bardzo wiele a nie robiąc go stracic jescze wiecej, co byś zrobił/ła gdyby twoj polac wisiał 1cm nad przyciskiem uruchamiającym zaplnik bąby... Ty albo oni... A może nikt... Warto czasami przemyśleć co się w życiu robi...
A gdyby się zastanowić, nigdy nie można powiedzieć że to co robimy nie ma wpływu na nas, albo na innych....
Jeszcze tyle chiał bym powiedzieć... Nie jestem w stanie...