z racji tego, że nadszedł nowy rok (podobno wraz z nim powinny nadejść noworoczne postanowienia). tutaj też powinno nadejść nowe zdjecie i może taka mała dygresja, przemyślenie, myśl - jak zwał - tak zwał - nieważne.
- to zdjecie nie ma walorów artystycznych, jest ciemne, ruszone i tym podobne. tak i zrobiłam je lustrzanką. osoby, któere w tej chwili mi powiedzą, napiszą, lub bedę mi wmawiały, że przecież lustrzanką to każde zdjecie wyjdzie pieknie - są w błędzie. prawdopodobnie to zdjecie zrobiłabym dużo lepiej najzwyklejszym kompaktem na automatycznych ustawieniach. ale jest źle zrobione, a mimo tego jestem z niego choć w pewnym minimalnym procencie dumna. czemu? bo zanim zrobiłam to zdjecie, stałam przed tym dziwnym sufitem, popychana przez ludzi, ustawiając odpowiednią przysłonę i czas naświetlenia (co zreszta i tak mi nie wyszło, ale to po ptosru skraj umiejetnosci mojego obiektywu), ale zrobiłam to i kurde w końcu się nauczę. domyślacie się co jest moim postanowieniem - nie zrobienie jak największej ilosci zdjęć na automacie, które prawdopodobnie wyjdą mi moźe dobrze, ale ślęczyć na tym aparatem, do usranej śmierci, aż w końcu nauczę się tej głupiej zależności przysłony od czasu naświetlenia. dobranoc.