powoli... znów powoli wszystko.co sie dzieje? nie wiem. ale strasznie sie boje... wiem ze pisze kolejna note na fbl jak mi jest smutno... oj tak. strasznie. i znow nie mam matki... jak da sie ja tak nazwac...., oczywiscie.. biologiczna matka. ale czy mozna kogos kochac gdy specjalnie mnie rani? nie... raczej nie. przynajmniej ja nie potrafie. ja nie umiem.. nie wiem czy mam sie z tego cieszyc czy nie.. w kazdym razie nie umiem. boje sie, ze moje serce jest juz do konca twarde. tak sie boje. strasznie sie boje..
i ten szum niecodziennosci tak przemija.. tak boli.przezucac sie z grzecznej dziewczynki na twarda dorosla dzieczyne... to jest naprawde trudne. nie da sie przezucac. nie da sie . tak sie boje kolejnego dnia. w szkole, w domu, w duszy. chcialabym pozbyc sie calkowicie wyobrazni. nawet gdyby wyszlo mi to na zle. nie przychodzilyby mi do glowy te straszne mysli. te okropne mysli. one sa naprawde okropne. chce zeby zniknely, wyparowaly, aby ich juz nie bylo. chce zachowac resztki przyzwoitosci... reszta milosci. tylko od paru osob choc wiem ze szczera, kochana i tylko dla mnie. boli mnie glowa, rece, nogi, cialo, brzuch szyja glowa... wszystko. ale najbardziej boli mnie serce. tylko dla ciebie....
ludzie planuja nastepny dzien, miesiac, rok... ale nie mysla o tym ze moze beda juz w niebie... moze. wlasnie ta wyobraznia pozwala mi tak myslec. dlaczego?