Początkowo- marcowe Perpi.
Tak więc bycie Erasmusem w drugim półroczu, które niechybnie kończy się sesją z romanistyką i prawem na czele nie jest czymś, o czym mogłabym marzyć pół życia. Wszyscy dziś siedzą na plaży, podczas gdy ja siedzę z adminem w pokoju i boję się otworzyć okno, bo pszczoły i gołębie zrobiły się ostatnio chętne do nawiązywania kontaktów z ludźmi. (A akademiki nadal są ogrzewane, żebyśmy przypadkiem nie zmarzli. 26 stopni w cieniu, Syberia.) Od kiedy przyjechałam tu w lutym towarzyszy mi nieustanne poczucie końca i staram się do tego przygotować psychicznie, bo straszą mnie ciągle depresjami post. Co najgorsze, kiedy mówię, że nie wydaje mi się, żebym miała takiej depresji doświadczyć, widzę tylko współczujący wzrok drugiej strony i słyszę głos, który zapewnia: "Twoja depresja post-erasmusowa będzie w takim razie jeszcze głębsza, zobaczysz". Nie sądzę, żebym znalazła na to czas, ale ostatnio okazuje się, że ciężko mi przewidzieć cokolwiek, dlatego też jestem ostrożna z wygłaszaniem osądów nawet w sprawie tego, co się stanie za 15 minut.
W każdym razie przygotowuję się do faktu, że będę musiała opuścić mój ukochany, czysty pokój, zabrać wszelkie pocztówki, urodzinową beczkę piwa, będę musiała wyrzucić olej, ktorego użyłam równo dwa razy przez cały okres Erasmusa (taka strata pieniędzy!), zabrać sto tysięcy map Perpignan, Londynów, Barcelon, Marsylii, wyrzucić stertę makulatury w postaci rachunków z Lider Prica, których nie wyrzucam od samego początku, bo tak, zabrać poduszkę, którą Miśka wsadziła mi do rąk na początku września (czego też do końca życia jej nie zapomnę, jako że, jak się później okazało, na poduszkach akademickich w kształcie parówek nie da się spać) i wprowadzą pewnie do mojego pokoju nr 117 nie wiadomo kogo, kto będzie gotował śmierdzące jedzenie (mówiłam już, że nie cierpię zbiorowych kuchni?). Zatrzymam się w tym miejscu w tej partii rozważań, żeby nie zostać posądzoną o rasizm. Swoją drogą nie mogę się doczekać początku czerwca z Miśka, Faderem i Darią w Perpi <3
Tak więc przygotowuję się psychicznie do końca równocześnie z nieustannym zastanawianiem się, co mam zamiar zrobić ze swoim życiem po. I oto wymyśliłam jakiś czas temu, dorzucając sobie do sesyjnych egzaminów, egzamin na C1 z angielskiego, który pasuje zdać, jeśli chce w ogóle podjąć próbę trafienia na mój kierunek życia. Poza tym za mało do wszystkich dzwonię, dziś zaspałam na pożegnalnego kebaba, chcę zrobić zbyt wiele rzeczy naraz, ale przede wszystkim nieustannie się cieszę. Jeśli kiedykolwiek zastanawiałabym się, co ja tu właściwie robię, oglądanie El Clasico z bandą Katalończyków, kiedy jeszcze wygrywa Barcelona, rozwiewa wszelkie wątpliwości.
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia niebawem,
Kamkam
absolutnie posenka moich ostatnich dwóch miesięcy (jestem pewna, że ludzie na spotify chcą mnie zabić za spamowanie tym 24/7) https://www.youtube.com/watch?v=ufERJEdcfAY
Kings of Leon zawsze dają radę. No, może oprócz koncertów: https://www.youtube.com/watch?v=izzY55ACUQo
Posenka ostatnich dwóch miesięcy part 2: https://www.youtube.com/watch?v=OZYw0MQp_fI
I John: https://www.youtube.com/watch?v=4v9CfE90Sts