photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 LUTEGO 2011

Trzymał kubek z herbatą. Parzył go w rękę, ale nie ośmielił się ruszyć. Zza ściany dobiegał rozpaczliwy szloch. Młoda dziewczyna z mieszkania obok płakała wniebogłosy. Coś krzyczała, ale Odruch nie był w stanie usłyszeć konkretnych słów.

W pewnym momencie zrobiło się całkowicie cicho. To go ośmieliło do wykonania delikatnych ruchów. Potem szybko poszedł do swojego pokoju i tam starał się zagłuszyć płacz, który pozostał w jego myślach, głośna muzyką.

Rano, gdy wychodził na spacer ze swoim ukochanym jamnikiem, zobaczył ją. Dziewczynę, która płakała poprzedniego wieczora. Miała kiepsko pofarbowane na rudo włosy, elegancki płaszcz i wyciągnięty dres. Wyglądała jak tysiąc i jedno nieszczęście. Opuchnięte oczy chowały się za grubymi szkłami. Patrzyła się tylko na swoje trzy psy, które w tym momencie wyprowadzała.

Odruch, jako że jest lekkomyślny i w gorącej wodzie kąpany postanowił podejść do niej.

-Hej.
-Khm. Hej. - Miała zachrypnięty głos. Typowa angina w głosie ćwiczonym aktorsko.
-Fajne psiaki. Dość głośne.
-Taaa. Osiedlowi bohaterzy.

Nagle uciekła. Zupełnie nie wiedział, o co jej może chodzić. Ah! Skojarzył. Jego mama zna jej mamę. Podobno próbna matura z polskiego nieźle jej poszła, a teraz `bohaterzy`, zamiast `bohaterowie`. Za bardzo, biedna, się przejmuje.

Tego wieczora znowu usłyszał płacz. Tym razem lepiej, gdyż siedział w swoim pokoju. Czyli sąsiadowali ze sobą. Może nawet łóżkami. Uśmiechnął się do siebie za tę myśl. Skupił się na odgłosach za ścianą.

Płacz...Muzyka...Miała chyba zagłuszyć po prostu hałas, gdyż nijak miała się do atmosfery, która panowała w pokoju. Stukanie w klawiaturę...Z kim tak pisała? Odgłos przychodzącego smsa. Jeszcze głośniejszy szloch. Sms musiał być smutny. Nawet bardzo. Drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły. Usłyszał jak jakaś kobieta mówi, że ma iść z psami na spacer. Zwróciła się do niej `Zuzieńko`. Czyli ma na imię Zuza.

-Klaps! Do nogi! Wychodzimy na spacerek!

Jego tłusty jamnik przetoczył się z kuchni do drzwi w przedpokoju. Radośnie machał ogonkiem.

Zobaczył ją. Była ubrana o niebo lepiej. Nawet fryzurę miała ułożoną. Ale mina nadal wymagała interwencji uśmiechu.

-Zuza! Hej! Zuzieńka!

Odwróciła się, zaskoczona. Podbiegł do niej. Klaps w tym czasie był obszczekiwany przez zgraję Zuzanny.

-Wybacz, robią trochę hałasu. Pomijam to, że znasz moje imię, a ja ciebie w ogóle nie kojarzę. Muszę lecieć, na razie.

Odruch stał jak głupi na środku chodnika. Uciekła. Weszła do swojej klatki i tyle ją widział. Do domu wchodził zły jak osa. Zamknął się z psem w pokoju. Wyłączył z kontaktu listwę, wyłączył telefon. Usiadł na łóżku i nasłuchiwał.
Leciutkie pociągnięcia nosem. Nie płakała, ale dźwięki wydawała, jakby miało to zaraz nastąpić. Postukiwanie w klawiaturę. Regularne. Pisała coś w edytorze tekstowym.

Wziął kartkę i długopis. Zaczął pisać list.

Następnego ranka psy tym razem wyprowadzała matka dziewczyny. Podszedł do niej i bezpardonowo wręczył kartkę i poprosił, aby przekazała list córce. Ta z zaskoczoną miną odpowiedziała, że oczywiście, że nie ma problemu, że przekażę.

Gdy wrócił do domu usiadł na łóżku i nasłuchiwał. Stało się to swego rodzaju ceremonią. Ale ta dziewczyna go fascynowała. Ciekawiła. Interesowała. I wcale nie żałował, że zmarnował tydzień na próbach kontaktu z nią.

* * *

-Zuzka, jakiś chłopak dał mi list do ciebie. Może jakiś wielbiciel?
-Hm? Nie. Połóż, zaraz wstanę i potem przeczytam.

Gdy za mamą zamknęły się drzwi, dziewczyna szybko wstała i wzięła tą kartkę do ręki. Był na niej dialog, napisany niestarannym charakterem pisma.

`-Mam problem.
-Jaki?
-Dziewczyna, która mieszka obok mnie, tuż za ścianą, płacze. -Bardzo często.
-Dlaczego to robi?
-Pewnie jest jej smutno.
-A czemu jest jej smutno?
-Nie wiem. Nie chcę znać powodu, dla którego płacze. Chcę jej pomóc.
-Odruch, ile ją znasz?
-Nie znam jej.
-Czemu chcesz jej pomóc?
-Ona mnie zafascynowała. I & Nie lubię słuchać cudzych szlochów zza ściany. To krępujące.
-A jaki masz pomysł, żeby jej pomóc?
-Dam jej kwiatka. Uśmiechnie się na pięć minut. Potem dam dwa kwiatki. I będzie już dziesięciominutowy uśmiech.
-Dobry pomysł. Ale kwiatki kosztują.
-Spokojnie. Ja coś na to poradzę.
-Powodzenia.
-Dziękuję.`

Rozległ się dźwięk dzwonka, Zuza pobiegła otworzyć. Nikogo nie było, ale na wycieraczce leżała kartka. Kolejna. Z tym samym charakterem pisma. Napisane było na niej `Kwiatek`.

Odruch się przeliczył. Uśmiech z twarzy Zuzy nie schodził cały dzień.

 

Zuza

 

 


zadowolenie natwarzy dziu

było niedoopisania;)

miło