Moje kochane, najcudowniejsze stworzenie:)))
Neon
Pewnie fbl zwalił jakość. Ale uwielbiam to zdjęcie:)
Kiedy przyszłam do stajni przywitał mnie Neoś:) Stał sobie bidny w przejściu, osiodłany już i w ogóle. Nie wiem, ile tam stał, ale denerwował się już trochę. Wkurzyłam się, no bo ciężko było go wypuścić chociaż na okólnik? Ech:/
Pogadaliśmy sobie troszkę, Neoś zjadł cukierka, potem walczył o nastepnego^^ ja porobiłam zdjęcia, aż w końcu przyszedł Adrian. Musiałam jeszcze chwilę czekać, bo dwie osoby przyszły do zastępu i szykowały konie.
Nudziło mi się jednak, więc weszłam stępować Neona. Rano padał deszcz, więc 'podłoże' było fatalne. Już na 'dzień dobry' Neoś się poślizgnął, na szczęście stępie i nic się nie stało. Potem wszedl Tomek na Nato i Weronika na Wisusie i ruszyliśmy. A właściwie nadal stępowaliśmy.
Jak już ruszyliśmy kłusem, Neno oczywiście zaczął kombinować. Skracał sobie jak mógł i zamiast kłusem wolał isć stepem wyciągniętym. Ale później się uspokoił. Nie wyjeżdżaliśmy narożników, bo było tam takie błoto, że nie dało się przejechać. Oo
Ale pozatym było całkiem sympatycznie:)
Nie chce mi się opisywać szczególowo, zresztą i po co? ^^
Po jeździe rozsiodłałam konisko i poszliśmy do boksu. Dostał kilka cukierków i potem oczywiście sępił cały czas. Pomizialismy się troszkę, ale nie dawal mi spokoju przez te cukierki, więc się z nim musiałam pożegnać, bo by mnie zjadł A właściwie mój kask, bluzę, rękę, nos itp. No bo odemnie to wszystko mu smakuje
Już właściwie miałam wychodzić, ale stwierdziłam, że podejdę do Nato. Myślałam, że spojrzy na mnie i mnie oleje, jak to miał zawsze w zwyczaju robić. Ale nie.
Mało tego, że do mnie podszedł, to jeszzce ały czas stał koło mnie, łepek miał koło mojej głowy i ział mi w twarz. Caly czas, czyli jakieś 10 minut.
Nie wiem, co mu się stało, ale kocham go:)
Mój misiaczek^^
I na tym chyba koniec uroków mojego weekendu. Czas powrócić do biologii, bo mam jeszcze duuuużo do nauki. :/
Ale mi się nie chce...
Pozdrawiam:)
PS. Jak tylko znajdę chwilę czasu, to odpiszę na komentarze. Bo teraz naprawdę nie dam rady:)