Wyobraźmy sobie to tak.. Że człowiek może żyć ile chce.. A kiedy już nie ma ochoty.. To niech odejdzie .. Wielu by nie skorzystało,tylko samobójstwo... My w pięknych rzeczach,takie jak życie widzimy tylko ciemność.. Jesteśmy zapatrzeni w pustkę ,to co nam sie nie udało. Dajemy sobie granice,zasady i przez to do końca nie jesteśmy szczęśliwi. Czas robić co sie chce, śpiewać,tańczyć,krzyczeć,nawet pić alkohol i bić.. Byle tylko mieć uśmiech na twarzy.. By przekonywać boga że te tragiczne momenty były zajebiste i warte są wybaczenia dlatego że wtedy było sie radosnym
Mój dzwon jako serce roshuśtał sie.. był głośny jak kadzidło kościelne.. Prawdziwe uczucie ciche, twe imię nie wypadło,ono na wieki zamieszkało w przyszłości.Gdzieś daleko tam.. wszyscy otruci powietrzem , są bezradni na to. A ja? Bezwładna. Czuje jak ciało kołysze w rytm muzyki jaką zbudowaliśmy.. Wewnątrz dusza śpiewa i chce mnie unieść.. Zapewnia że twoja obecność to skrzydła.. Które dawają moc by latać po chmurach z pewnością że przebywać można w raju nawet wtedy gdy w ciele ma sie ducha. Przedostana do nieba,nie widziałam Boga. Oddychałam,cząstkę smaku wolności również miałam.. Byłam ptakiem,ale schowanym w ciepłym bijącym dowocie istnienia. Wyciąnął uszy i oczy,widzi raźniej. Dba o moje zdrowie, a nie urodę.