nienawidzę, gdy wszystko, co we mnie narastało przez cały czas, w końcu robi wielkie BUM,wychodzi na zewnątrz i o mały włos nie niszczy tych 10 miesięcy... i jeszcze na dodatek to czekanie na wyniki... kurwa... i jak ja niby mam zdać z chemii, jak nie wiem co mam ze sobą zrobić, w co "włożyć ręce"..
no i zero wsparcia ze strony osoby, która powinna właśnie to wspracie mi najbardziej zapewnić.no ale przecież "będzie dobrze kochanie", prawda?
nie