Basssova Gitarrra "El Maya Artist Model" wuja Michała. Taka dość spora, ciążka, drewniana rzecz wyposażona w 4 struny, ze szczyptą elektroniki, dziwnym bohomazem rozlewanych odcieni zieleni i (chyba) niebieskiego, i całą megatoną duszy, bo duszę to ona ma jak mało co, w koncu przez swoie niemal 40 lat istnienia widziała dużo, sporo słyszała i grała jeszcze więcej, przechodzącz rąk do rąk od samej Japonii. Mam nadzieję że z moich rąk już nie będzie musiała odchodzić.
Ktoś kiedyś zapytał mnie czy to prawda ze na basie grają ci dla których za trudna jest normalna gitara? Bardzo możliwe, nie wiem, bo na zwykłej nigdy nie wykroczyłem poza nic więcej prócz zabawę i udawanie Hendrixa ;) A gitarę basową obsługuję (bo nie wiem czy moje umiejętności można już grą nazwać) z prozaicznego powodu, po prostu poprosił mnie o to brat, a że wcześniej przechodziłem rózne perypetie z puzonem i burzliwy romans z fagotem, miałem w pewnym stopniu opanowany klucz basowy, co pomogło mi w początkach, bo podstaw nauczyłem się z książki "szkoła na gitarę basową" grając nut/dowe ćwiczenia. Prawda jednak jest taka, że w gruncie rzeczy gówno mi to dało, bo rozwój tego (nazwijmy już górnolotnie) grania, nastąpił dopiero od uformowania się BUKI, i to chyba ten moment można uznać za właściwy początek przygody, kiedy nuty i pauzy przyszło zastąpić innowacją i pomysłem.
To jakże pełne ekspresji zdjęcie pochodzi chyba z nagrania w studiu, fakt ze z całej gitary widać tylko fragment mostka i struny trącane przez takiego pana powykręcanego reumatyzmem ;), ale żadnego zdjęcia poglądowego nie znalazłem, a zrobić nie mogę bo zgubiłem jeden akumlatorek, a chcąc naładować drugi rozpuściłem w ładowarce dobrą bateryjkę energizer ;| Shit happens.