Niestety nie wybrałem się na wycieczkę na Antarktydę, ani nawet na biegun północny, zdjęcie zostało zrobione zeszłej zimy (tak mi się wydaję) jak pojechaliśmy z chłopakami do Rumii gdzie mieszkają Wahery (takie istoty mówiące o sobie np. Kakajus, Masajus, czy Maksimus, potrafiące cały wieczór grać w gry planszowe - na trzeźwo!! - mimo posuniętego wieku). Na szczęscie nasz kieroca był prawym człowiekiem, i zgodził się z zasadą ze być na wybrzeżu i nie widziec morza, to tak jak będąc w Rzymie nie wpaść na kawę do papieża, więc nas zabrał. No a morze, trzeba przyznać, że dało radę, lodu było ponad półmetra, może więcej, a mimo to kry głośno trzaskały kiedy się po nich chodziło, jedynym minusem tego morza było to, iż morzem to ono za bardzo nie było, tylko zatoką (bodajże pucką) o czym miejscowi znawcy tematu informowali nas przez CB radio, średnio co 15 sekund, tak więc Antarktyda to nie była, no właśnie, a dlaczego nie wybrałem się na wycieczkę na Antarktydę czy gdziekolwiek indziej (pomijając fakt że nie mam kasy ;p)??
Bo pokutuję. Już miesiąc, pokutuję obrabiając stal w podkaliskiej firmie. Pokutuję za wszystkie zajęcia z których uciekłem, za wszystkie zajęcia na które nie chciało mi się wstać, za wszystkie prace i referaty których nie chciało mi się zrobic. Pokutuję więc wstając codziennie o 4.50, żeby iść tam gdzie nie chcę, i robić to czego nie lubię (czy wręcz kurewsko nienawidzę).
Co prawda zarabiam tam pewne pieniądze, i nie jest to wcale przysłowiowy staropolski "psi chuj", jak na wakacyjną robotę pieniadze są ok, jednak często będąc tam, przychodzą mi do głowy czarne myśli, że całoetatowa robota tam, za taką wypłatę była by dla mnie codziennym wpierdolem mentalnym, ja się chyba nie nadaję do pracy fizycznej, porównując się nawet z niektórymi ludźmi (czego w zwyczaju nie mam) dochodzę do wniosku ze ja to już swoje zrobiłem.
A jeszcze z najświeższych aktualności, wiadomość dla mnie niezbyt miła (tzn tylko z jednej strony) otóż w piątek prawdopodobnie mój brat wyjeżdza do Reichu do roboty, plus taki, że zarobi więcej niz tam gdzie robimy obecnie, minus, no ze go miesiąc nie będzie.
Podsumowując więc krótko dotychczasowy przebieg wakacji, wyłączając nocne rejzy po Stawiszynie i melanże tamże, wakacje przedstawiają się nieciekawie, mozna by rzec - do dupy, aczkolwiek od pewnego czasu jest pewna kwestia, przez którą mimo wszystko znów chce mi się chcieć, jednak tutaj przytoczę ostatnie słowa Hamleta "The rest is silence." :)