Czy nastał czas by obrać inny wariant konstrukcji zdarzeń? Inny niż ten, który obowiązywał dotychczas, ale też inny od tego, który miałby teraz nadejść w myśl tej idei "ewolucji", "zmieniania się", czy też tego całego "samorozwoju"? Właśnie ten dylemat mnie tu zastał na północy, i początkowo miał się ograniczać do wyboru pomiędzy tym jaki byłem, a tym kim mogę się stać, choć to drugie nadal uważam za absurd zbyt wysokiej wiary kogoś w to, do czego mógłbym być zdolny.
Absurd lub ciągłe trwanie przy zasadach z przeszłości, to dość trudny wybór zważywszy, że druga opcja to droga, którą już nigdzie dalej nie dotrzemy. Czy nie neguję zatem przesadnie pierwszej? Raczej nie, choć próbuję uwierzyć, że to jest możliwe, ale i Ty, Mój Przyjacielu wiesz, że to zbyt inwazyjne rozwiązanie. Nie ma się tu co oszukiwać, bo nawet jeśli byłaby w stanie nas nauczyć więcej, to wiesz dobrze, że ryzykujemy zachwianiem równowagi naszego Świata, którą z takim trudem przywróciliśmy i to przecież nie tak dawno temu.
Tak, doskonale wiem też, że jesteś do Niej sceptycznie nastawiony i boisz się Jej nadal, bo czujesz od Niej krew, i przez to próbujesz udowodnić na wszelkie możliwe sposoby, że mimo niezaprzeczalnych podobieństw zbytnio się różnimy od siebie.
Rad jednak jestem, że dążymy wspólnie do kompromisu, bo chyba jest jeszcze Trzecia Droga.
Wystraszyłeś się ostatnio, prawda? Chyba nawet bardziej niż ja. Byłeś przecież przerażony, kiedy powiedziała, że miała sen, w którym byłem i ja i Amelia. Ona nie wie, ale my wiemy, że to była Amelia. Tak, tak... Ona nadal tam jest i podąża za mną. Dlatego nauczyłem się zapominać wszystkie swoje sny. Tak jest po prostu bezpieczniej. Przynajmniej dzięki temu nie ma możliwości komunikowania się.
Razem ze snami zapomniałem też o wielu innych rzeczach, które potrafiłem.
Wspomniana na początku persona przypomniała mi o jeszcze jednej rzeczy, którą umyślnie przestałem praktykować - amulety. Wczoraj dostałem od Niej prezent w postaci pewnych koralików, amulet ochronny. Spodobał mi się, lecz jest jakiś dziwny. Początkowo nie chciałem go zakładać na rękę - nawyk. Od dawna niczego takiego nie nosiłem na sobie. W poprzednie wisiorki włożyłem sporo pracy i siły. Poniszczyły się, a niektóre elementy pogubiły się. Źle to wspominam i od tamtego czasu unikam takich przedmiotów. Ten jednak dostałem i spodobał mi się.
Założyłem go w końcu. Najpierw był jakby ciepły, później zimny - stabilizacja i adaptacja, normalne. Później było ok. Z przyczyn technicznych (gitara) wylądował na lewej ręce. Wszystko ok i takie tam. Później jednak zaczęły się problemy. Poczułem się jakby przedmiot mnie odrzucał lub ja jego. zacząłem dziwnie się czuć mając go na ręce. Trochę jakby miał osobowość. Pożyjemy - zobaczymy.
Tak, wiem. Dorzucasz to jako kolejną rzecz na listę. "Koraliki, przez które zacząłem myśleć" to trochę głupawe okręleślenie, ale naprawdę zaczynam rozważać Trzecią Drogę.
Czym jest Trzecia Droga?
Tym, co jest zgodne z głównym celem, jest sensowne, oraz tym, co pozwoli uniknąć ewoluji, Mogę konstruować pewne fakty i elementy kompletnie inaczej,
Pożyjemy, zoabaczymy.