*Wtedy księżyc zaczyna szaleć, wychlustuje na Iwana strumienie światła, bryzga światłem na wszystkie strony, aż w pokoju zaczyna się księżycowa powódź, aż rozchwiane światło wzbiera coraz wyżej i zatapia łóżko. To właśnie wtedy twarz śpiącego Iwana staje się szczęśliwa.
Rano budzi się milczący, ale zupełnie spokojny i zdrów. Jego poraniona pamięć przestaje boleć i aż do następnej pełni profesora nie dręczy już nikt: ani beznosy zabójca Gestasa, ani okrutny piąty namiestnik Judei, rycerz Poncjusz Piłat."
skończyłem drugi raz czytać Mistrza i Małgorzatę ;]
ten fragment.
czytajcie, może zrozumiecie coś między słowami.
bo wszystko ostatnio zostawiałem w domysłach..
głowa tylko boli. od światła i niewyspania...
więcej nie piszę.