Poznym wieczorem przekonuje sie, ze lepsze jutro odeszlo z innymi zbednymi marzeniami. Wszystko ze mnie ulecialo. Czuje, ze jestem wrakiem, ktory powolutku znika. Boje sie mimo wszystko. Czuje wiekszy strach niz kiedykolwiek przed tym co dzieje sie za sciana tego pomieszczenia. Probuja karmic mnie czyms niewiadomym. To podobno nadzieja. Mowia, ze to pozwoli spojrzec mi na swiat pozytywnie, a ja smieje sie z tych glupcow i odchodze ze swoim drugim cieniem.