Z serii: Borys gra w chińczyka. Sierpień 2010.
Innych zdjęć z tego wyjazdu do Zarzecza lepiej nie upubliczniać;]
No to najlepszego Robuś! Braku lagów w Tibii, Metinie i szkole, kupy kasy, wygrania LM przez ManUtd, własnego Torresa i Cristusia R., średniej 6.0, dziewczyn w klasie i jeszcze jednego Shih Tzu! :*
(Cudowny dzień na świętowanie 17-stych urodzin, wszyscy łączymy się z Tobą w bólu)
Dzisiejszy poranek zaskoczył mnie budzikiem oraz chlebem z pasztetem dla Funi.
Po wyczerpującej i pełnej zwrotów akcji jeździe autobusem klasę maturalną rozpoczęliśmy emocjonalnym lamentowaniem pod szkołą, w szkole i po wyjściu ze szkoły. W sumie nic to nie dało, oprócz lekcji do 16:30. Oczywiście nie obeszło się bez przeszczerych uśmiechów do nauczycieli. Następnie zakupiliśmy jakże nam niezbędne w tym roku szkolnym pudełka śniadaniowe, dzbanki i wafelki Familijne, które ostatecznie okazały się droższą podróbą Familijnych. Jutro czeka nas dzień pełen wrażeń w postaci pasjonującej "Zbrodni i kary" oraz nauki przez najbliższe 10 miesięcy.
Ach, witaj szkoło!
Ja przecież nikomu nie mówiłam, że już nie będę siedziała na komputerze, nie?^^
:*
A i kto zabrał lato ja się pytam??