To z tych starych, wygrzebanych z lata wspomnień. Jedno z moich ulubionych w ogóle:)
Tak a propos dzisiejszej solenizantki:
Sto lat Dżizusku! Dołączyłaś wreszcie do naszego Domu Starców. Czekaliśmy z ustęsknieniem. Pierwszą protezę i laskę masz gratis, pamiętaj;)
Najlepszego!:D :*
A co tak poza wakacjami? Chyba to, że z jednej strony odpoczywam od szkoły, a z drugiej ćwiczę opanowanie i trzymanie nerwów na wodzy pozostając w domu. No cóż.
Siedzenie z książką na drzewie lub grzanie się na słońcu jedząć porzeczki jak najbardziej mi sprzyja.
Zapomniałam już, jak bardzo służy mi samotność. Zwłaszcza samotny wieczór w sadzie.
I kolor pszenicy rankiem, i chłodny wiatr wieczorem na mojej twarzy.
Kto by pomyślał, że nawet ja wezmę się za "Zmierzch". Byłam ciekawa po prostu. Ale spokojnie, bez żadnych rewelacji. Szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś bardziej porywającego. Zaczynam bardziej ufać krytykom jeśli chodzi o wybór filmu czy książki.
Co nie znaczy, że oderwać mnie od tego łatwo;)
Nie wiem co jest, gadu się pieprzy, net to samo, laptop się przegrzewa. Mam dziwne przeczucie, że ma to związek z zainstalowaniem tu przez Roberta wszelakich gier (jedna durniejsza od drugiej), od Tibii po Metina. Sama sobie współczuję.
Dobrze tylko, że tak właściwie nie pamiętam kiedy ostatnio dorwałam się do komputera.
Bo i po co? Koniec "Glee" odebrał mi sens życia. :P Nie no, naprawdę teraz tylko czekam na następną serię. Po drodze oczywiście pewnie znajdę jeszcze jakiś serial;)
Nie mam weny, po prostu coś we mnie siedzi i chcę żeby mi dało spokój.
Chyba to pisanie nie ma sensu.
Uśmiech i zdenerwowanie u mnie jednocześnie nie dziwią już chyba nikogo. Tylko ja czasem zastanawiam się nad fenomenem wykańczania ludzi psychicznie. I fizycznie. :)