Przypomniała mi się dziś adekwatna piosenka (o dziwo z repertuaru Brit) do mojego humoru. Odkąd nie rozmawiam z mamą jakoś tak trudno mi jest istnieć. Prawdę mówiąc poniedziałek i wtorek zmarnowałam na nicnierobienie. Jedynie dzisiaj jakoś tak zebrałam się w sobie i zaczęłam coś robić. Cholera mam nadzieję, że jutro już zadzwoni, bo istotnie zwariuję. Aspekt spędzania świąt w akademiku niż w domu pełnym "złych uroków" wydaje się znacznie lepszą opcją.