Wczoraj w ramach mojego wolontariatu w Uniwersytecie Dzieci miałam okazję być w owczarni :D gdzieś ze starych zdjęć w albumie mam przbłyski, że razem z rodzicami byliśmy pod Tarnowem u znajomych i tam były owieczki takna wyciągnięcie ręki :) a te spotykanie w górach to nie to samo, dotknąć nie można, pokarmić też nie. A tu spędziłam kilka godzin w ich towarzystwie :D One są kochane i przybierają ciekawe pozy gdy przeżuwają, ja jakbym sie tak zachowywała przy stole to raczej nikt by ze mną przy nim nie siedział :D
A skoro owieczkowo to również nasuwa się skojarzenie z Wielkanocą, no cóż wesoło nie jest... ALe to już jest chyba wpisane w moje życie i w moją rofzinę...