Ech wydawało mi się, że wiem o facetach dostatecznie dużo... Mocno się przeliczyłam... Faktem jest, że osoby, które poznałam w październiku i spotykane po drodze (nie znające mnie nigdy wcześniej) jak dowiadują się z kim się spotykałam utwierdzają mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam kończąc tą znajomość na poziomie związku, ale co raz częściej zastanawim sie jak to jest, że jedni potrafia z byłym spotkac się i nawiązać relacje przyjacielskie, a są tacy faceci, jak ten, który chiał ze mną zbudować związek, a teraz zachowuje się jak niedojrzały gimnazjalista, rozchwiany emocjonalnie, unoszący się honorem studneciak... Ja z nim zakończyłam znajomość, ale do końca życia będę pamiętać jak mu powiedziałam, że możemy spróbować zobaczyć co nam z tego wyjdzie. Nie wyszło. Mówi się trudno i idzie się dalej.
Nie, nie zamierzam do niego wrócić. Mam swoją godność!
Zasatanawia mnie jedynie fakt, czemu on się zachowuje jak gówniarz... Mijając mnie na korytarzu udaje, że mnie nie zna... No to ja go też nie znam, ale jest to dla mnie śmieszne, dziwne, może przez to, że jest moim pierwszym byłym...