Zimno.
Po plecach przebiegają dreszcze.
Drżą mi ręce, gdy próbuję coś napisać.
Zapadam się w sobie.
Parzę usta herbatą.
Zwijam się z bólu.
Na szczęście tylko fizycznego.
Noc otula szarością.
Droga jest niewidoczna.
Przenikająca mgła dosięga wnętrza,
dociera do samego serca.
Dygocę z zimna.
Byłam ostatnio zajęta życiem.
Takim w pełnym biegu.
Dziś uległam stagnacji.
Ale tylko na chwilę.
Świat się o mnie upomina.
Widzę daleką przyszłość ale jutro jest niepewne.
Czy to dobrze?
Czy tak można żyć?