photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 8 LISTOPADA 2014

The way our horizons meet...

Rozmazany obraz świata.

Przecieranie oczu nie pomaga.

 

 

Bez działania nic nie znaczę.

I czuję się jak góra odchodów.

 

 

 

 

Chcę pójść do moich i razem z nimi wykąpać się w błocie, w deszczu.

I zmarznąć w listopadowym wietrze.

I poparzyć kiełbasą z ogniska.

I wrócić do domu w środku nocy.

Odprowadzona dźwiękami starych dobrych piosenek.

I czułym spojrzeniem.

Choć to ostatnie to tylko marzenie.

Czy to za dużo?

 

Tymczasem bywam do innego miasta.

Powszechnie uważanego za piękne.

A woda z nieba uprzyjemni mój pobyt.

Mogę się tylko spodziewać niespodziewanego.

I mieć nadzieję, że gdy wrócę zastanę parę oczu we mnie wpatrzoną.

Złudne nadzieje.

Znów plotę głupoty.

I trzymam dystans.

Nikt nawet nie zauważa.

Zimna i wyniosła.

Rozpływam się w dżdżystym powietrzu.

 

 

 

Nie szukajcie mnie.

I tak kiedyś wrócę.

Zawsze wracam.

 


 

 

Śnię na jawie.

Most łączący rzeczywistość ze snem poszerzyłam o kolejne kilka pasów ruchu.

Wszystkie w kierunku rzeczywistości.

Gdzie się kończy prawda?

 

 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika anakreontyk.