WEEDSTOCK, SUKO.
W sumie to już prawie miesiąc temu, nie? No, parę ładnych tygodni. Ale nieźle mi te kilka dni namieszało.
Tak, wiem, mam tego tak nie rozkminiać. Tak, wiem, my i tak nigdy nie damy sobie z tym spokoju. Tak, wiem, biernie czekamy i mamy dalej biernie czekać. Tak, wiem, mam tego tak nie rozkminiać. Nie rozkminiać. Zostawić to w spokoju. Ale pamiętać. Ale nie rozkminiać. Ale pamiętać. Ale myśleć. Ale nie rozkminiać.
Skoro nie rozkminiać. Skoro być niezależną. Skoro nie brać tego pod uwagę. Schować głęboko w sercu.
To dlaczego robię pokornie wszystko, co mi nakazuje? Nawet, jeśli każe mi mieć do siebie taki stosunek, jaki ma do mnie. Nawet wtedy jestem mu posłuszna. Bo to chyba najlepsze wyjście.
I to już dokładnie rok, bity rok!
I jak już to się ułożyło, pogodziło, rozluźniło, pozwalam komuś innemu łamać mi serce. Pojebało mnie.
Ale powoli zaczyna mnie coraz mniej obchodzić, co sama robię i mówię, a to już źle.
I im bardziej staram się być dobrym człowiekiem, tym bardziej jestem "kłamcą, oszustką i złodziejką".