Ostatnio (czyli przed Świętami) rozmyślałam o wpływie przeszłości na przyszłość, co dało się zauważyć na końcu ostatniego wpisu. Ten temat męczył mnie do dzisiejszego dnia. Mam nadzieję, że na jakiś długi czas się z nim pożegnam. Zdjęcie zostało zrobione dziś. Na początku nie wydało mi się zbyt ciekawe (ani oryginalne), ale później dostrzegłam w nim większy sens i nierozerwalny związek z moimi przemyśleniami.
Co mam za plecami? Wiele różnych, mniej lub bardziej istotnych spraw, wydarzeń, chwil... Czasu się nie cofnie. Nie będę dłużej żyć wspomnieniami. To szare ścierwo niegodne rozpamiętywania. Teraz wiem, że to do niczego dobrego nie prowadzi. Nie tęsknię za tym, co było. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Magia zniknęła na zawsze! Jeśli ktoś nie rozumiał mojego rozpromienienia i szczęścia, to było ono spowodowane tym, że w końcu to zrozumiałam. Nigdy do tego nie wrócę, nie popełnię tych samych błędów, nie będę się zanurzać w przeszłości, kiedy tyle jeszcze przede mną...
Co mnie czeka? Tego nie wiem. Żywię nadzieję, że los się dla mnie odmienił i że będzie dobrze. Musi tak w końcu być. Przyszłość to teoretycznie większość mojego życia. Teraz jestem szczęśliwa. Szczęście to jednak stan trudny do utrzymania. Nawet mała przeszkoda może go zburzyć. Trzeba uważać na tę delikatną barierę i pielęgnować ją tak, jak tego kwiata, którego trzymam w ręce...
A co z RÓŻĄ? Dziś zmieniła znaczenie. Kiedyś byłam hojna. Przyszła pora, aby to, co dobre, zostało mi wynagrodzone. Zasłużyłam.