Rozdział XI
Kochasz mnie choć trochę? - spytałam nie pewnie Konrada zatrzymując się na środku chodnika i patrząc mu głęboko w oczy.
Choć trochę? Raczej nie. -Odrzekł chłopak ściskając za rękę. - Kocham cię najmocniej na świecie. I nie zadawaj takich głupich pytań, przecież wiesz, że będę cię kochał do końca życia, a nawet dłużej. Nic nie jest w stanie przerwać uczucia, którym cię darzę. - wypowiedział chłopak ciepłym, niskim, lekko ochrypłym i wzruszonym głosem, potwierdzając wypowiedziane słowa namiętnym pocałunkiem.
Dobrze, że cię mam. - odpowiedziałam, powstrzymując wypływające łzy z moich oczu.
Szliśmy w beztroskim uścisku wprost przed siebie nie zważając na otaczający nas tłum. Liczyliśmy się tylko my, my we dwoje. Co chwile spoglądałam w jego oczy czując coś niewyobrażalnie ciepłego. Jakby jego ciepło z dłoni oplatało całe moje ciało. Przy nikim nie czułam się tak beztrosko i jednocześnie silnie jak przy nim. Te chwile mogły trwać wiecznie. Zapominałam wtedy o rzeczywistości. Po parunastu minutach znaleźliśmy się na zupełnym pustkowiu, rozsiedliśmy się nad brzegiem odry spoglądając na piękny zachód słońca. Czułam się wtedy jak mała dziewczynka, którą uszczęśliwiał głupi lizak kupiony przez rodziców. Był to niewyobrażalny widok. Słonce zrobiło się całkowicie czerwone, a chmury otaczające lekko różowe niebo nabrały delikatny kolor pastelowego błękitu.
to tak wygląda ten beztroski świat księżniczki w objęciach swojego jedynego księcia wyszeptałam, a na mojej twarzy pojawił się delikatny zarys uśmiechu.
Będzie to 'nasze' miejsce powiedział Konrad przytulając mnie jeszcze mocniej niż robił to dotychczas.
Popatrzyłam mu głęboko w oczy i obdarowałam go jakże namiętnym i pełnym uczucia pocałunkiem, który mógłby trwać wiecznie.
mam coś dla ciebie przerwał nagle tą chwile szukając czegoś w kieszeni.
Co ? - wyszeptałam lekko zdezorientowana.
Nagle moim oczom ukazała się bransoletka wykonana z cienkich czerwonych rzemieni. Na jednym z grubych sznurków przyczepiona była zawieszka w kształcie serca, na której wygrawerowany był napis 'Konrad'.
niesamowita ledwo co wyszeptałam, zabrakło mi tchu w piersi. - ale... z jakiej to okazji?
Bez okazji. - odpowiedział chłopak zapinając biżuterię na moim nadgarstku. - Patrząc na nią będziesz wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedział chłopak, delikatnie całując mnie w policzek.
Dziękuję. - powiedziałam ponownie wzruszona. Rzuciłam mu się na szyję.
To było jakby spełniły się moje najskrytsze sny. Tak, to właśnie chłopak, o którym jeszcze parę tygodni temu nie mogłam przestać myśleć był ze mną na tej łące i to on wyznawał mi najszczersze uczucia. Czułam się wtedy jak w siódmym niebie.
Po beztroskim leżeniu na trawie Konrad odprowadził mnie do domu.
Na pożegnanie ponownie obdarował mnie pocałunkiem i powiedział, że zajedzie jutro po mnie jak będzie szedł do szkoły.
C H O L E R A. Prawie bym zapomniała, faktycznie jutro idę do szkoły i będę musiała się zmagać z nieprzyjemną rzeczywistością, która wywołuje u mnie więcej płaczu niż uśmiechu.
Poszłam wziąć ciepłą kąpiel, po czym przygotowałam ciuchy do szkoły, spakowałam plecak i poszłam spać.
a co jeśli to wszystko okaże się bajką ...?