Oto gruszka - narzędzie wkładane w naturalne otwory ciała. Gruszka działała podobnie jak parasol. Wkładana do ust, "zatrzymywała" krzyk torturowanych. Istniały specjalne wersje nabijane kolcami, które kaleczyły ciało i narządy wewnętrzne. By ukarać więźnia za pomówienie, oszczerstwo używano gruszki doustnej, natomiast do wymierzania kar za stosunki płciowe z Szatanem lub też jego uczniami stosowano większą gruszkę dopochwową. Gruszek doodbytniczych używano wobec homoseksualistów oraz winnych zbrodni sodomii.
Takie ciekawe narzędzie tortur znalazłam w necie;) Ponadto znalazłam ciekawy artykuł na stronie http://facet.wp.pl/kat,1007823,wid,8817670,wiadomosc.html. Polecam lekturę:)
My kobiety, to mamy ciężkie życie ;) „Skoro brzydzą was rzygowiny i kupa gnoju, jak możecie trzymać w ramionach ten wór nieczystości?!” – jak to pisał święty opat Odon z Cluny. Hehe niezły text, nie? Albo ten św. Augustyna, że kobieta jest tylko "upośledzonym mężczyzną" :)
Ale wiecie co? szczerze, to serio lepiej na dłuższą metę dogaduję się z facetami. Dlaczego? Są przeważnie nieskomplikowani, prostolinijni i naturalnie bezkonfliktowi. A kobiety? Zrobią wszystko, żeby osiągnąć swój cel, choćby i po trupach. Są zjadowione, złośliwe i toksyczne. Obecność kobiet w moim otoczeniu wyzwala we mnie najgorsze instynkty i cechy charakteru. Może dlatego nie potrafię robić zakupów (chodzi mi o ciuchy), męczy mnie przebywanie w sklepach z ciuchami, lepiej czuję się w OBI kupując narzędzia... Chyba podświadomie chcę wyprzeć z siebie tę wredną i zawistną istotę, ten toksyczny żeński pierwiastek :P Ale nadal wolę facetów ;P Ten kobiecy pierwiastek zostanie we mnie na zawsze :P Jedyne kobiety, z jakimi jestem w stanie dłużej wytrzymać, to: Tysia, bo jesteśmy bratnimi duszami, Paulina, bo jest zajebista ;) i Ewel, bo udziela mi się jej radość życia:) Z resztą wolę się widywać sporadycznie, bez urazy. Kocham Was, ale czasem bardziej na odległość :D
Mimo to jakiś głos wewnątrz każe mi bronić czasem feministycznych przekonań i twierdzić, że faceci to ch..e albo p...y, jak kto woli ;)
Chociaż niedawno było mi dane obejrzeć pierwszy odcinek 3 serii Hell's Kitchen i jak tam usłyszałam, jak mobilizują się kobiety (bo była drużyna damska i męska), słowami: "My kobiety potrafimy działać w zespole i dlatego wygramy z nimi", bo mi się nóż w kieszeni otworzył :| Kobiety i współdziałanie! Większej bzdury nie słyszałam. Przykro mi to mówić, ale to prawda. Kobiety nie potrafią współdziałać, bo zawsze o coś ze sobą współzawodniczą. I jest to chora rywalizacja. Czasem myślę, że gdyby Bóg był kobietą, to na Ziemi byłby niezły burdel.
Czy ja jestem antyfeministką??:[szok] Bynajmniej. Czasem tylko jestem wewnętrznie rozdarta ;)
Całuję mocno moje dziewczynki :[zakochany]