Konstruujemy.
Nie dostaliśmy dłuta i młotka w pakiecie...
a jednak dalej to robimy- tworzymy i kreujemy. Świat.
Słowem- zarówno tym wulgarnym, z dozą wyrzutów jak i tym, który przybiera ton jakim matka zwaraca się do noworodka.
Gestem- porywczym czy też wskazującym na czułość. Nikiedy w zasadzie takim, który dla nadawcy może wydać się "nieucharakteryzowany".
Myślą- życzyłabym tej swawolnej, ale czasem rodzą się w bólach też takie, które są wynikiem "wpadki".
Nadajemy kształty- poczynając od wieży Eiffla, przemierzając przez ulice, aż po kształ obgryzionego przez nas jabłka.
Ubarwiamy- nie tylko kolorowanki.
Dobieramy wielkość- szyldu muzum, telewizora do salonu czy porcji krakersów mających zaznać (niemalże) wiecznego odpoczynku w żołądkowej trumnie.
...i pomimo tego nadal żyć będą eksternaliści, którzy w służbie własnej samoocenie są w stanie uwierzyć, że prawie wszystko jest zrządzeniem losu.
______________________________________________________________
Podjęłam się komendantury całego obozu.
Rzekłabym, że tonę w papierologii, ale chyba jednak niezły ze mnie pływak.
Zapoznałam się z wymiarami basenu, dobrałam odpowiedni styl pływania i osoby, którym przekażę sztafetę.
Wiem też, kto w razie ewentualności jest w stanie rzucić mi koło ratunkowe i kto poda mi ręcznik po wyjściu z wody.
"Jak ryba w wodzie" ;)
______________________________________________________________
Wybrać identyczne obrazy do naszego wspólnego mieszkania. Bezcenne.